Express-Miejski.pl

Dorota Wrona

Dorota Wrona

Dorota Wrona fot.: Dorota Wrona

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Panią Dorotę Wronę odwiedziliśmy w jej miejscu pracy, czyli Izbie Pamiątek Regionalnych.

Express-Miejski: Pani Doroto, czy może Pani powiedzieć kilka słów o sobie? Nazwisko Pani zawsze przewija się gdzieś w tle, ostatnio pojawiło się we Wprost. Jedni kojarzą Panią i nazywają kustoszem Izby Pamiątek. Kim jest Dorota Wrona poza Izbą?

Dorota Wrona: Tak. Kiedyś mówili o mnie „pani spod krzywej wieży”. Był taki czas. Głównie jestem pracownikiem Izby Pamiątek. Pracuję już tu wiele lat i jest to miejsce, które kocham. Oprócz pracy w Izbie Pamiątek i na Krzywej Wieży jest jeszcze takie małe miejsce od wielu, wielu lat- Stowarzyszenie Inicjatyw na Rzecz Dzieci Ziemi Ząbkowickiej, to są różne działania. Ja jestem tam z tyłu, jako ta, która nosi papiery, dzwoni, przypomina, jestem sekretarzem Stowarzyszenia.

E-M: A prywatnie?

D.W: A prywatnie jestem mamą trzech córek, babcią dwuletniego szkraba i jestem bardzo z tego zadowolona.

E-M: Rozmawiałyśmy kiedyś żartobliwie o tym, że Dorota Wrona nie jeździ na urlop latem bo…?

D.W: Nie może, wtedy jest sezon turystyczny i inni ludzie przyjeżdżają do nas, żeby zwiedzać.

E-M:  Więc jesienno-zimowe urlopy spowodowane są specyfiką Pani pracy?

D.W: Dokładnie. Większe placówki mają na tyle dużo pracowników, że mogą sobie pracę łatwiej zorganizować. Tutaj jest malutka placówka, sezon się zaczyna wcześnie, kończy się dosyć późno i czekamy na tych turystów i jesteśmy do ich dyspozycji, aby im otworzyć, pokazać, poopowiadać i zachęcić, żeby przyjechali następnym razem.

E-M: Często pojawiają się u nas na forum wpisy, że nie można zwiedzić Krzywej Wieży, bo jest zamknięta.

D.W: Trzeba umieć czytać tekst ze zrozumieniem? A na Krzywej Wieży jest ogromna tablica w trzech językach, która informuje o godzinach otwarcia. Ja wieżę otwieram od 1991 roku. A od 1992 roku przez cały sezon letni wieża jest otwarta również w niedziele. Najbardziej mnie śmieszy, albo irytuje, nie wiem co jest właściwszym określeniem, kiedy przychodzi Ząbkowiczanin mieszkający  niedaleko i ze zdziwieniem mówi: o wieża otwarta! Ludzie, którzy przyjeżdżają do nas z zewnątrz potrafią przeczytać, przyjechać w godzinach otwarcia, a jeżeli się spóźnią to nawet zadzwonić i się umówić. Natomiast Zabkowiczanie całe życie są zdziwieni, że mają wieżę, która jest otwarta.

E-M: Przechodzimy do babskich pytań. Jaki ma Pani sposób na walkę ze stresem? Na spędzanie wolnego czasu, o ile taki jeszcze jest?

D.W: Rzadko, ale się zdarza. Ponieważ nie wyjeżdżam nigdzie, bo tak się złożyło. A zresztą nie lubię nigdzie wyjeżdżać ani podróżować. Do niedawna odprężały mnie robótki ręczne, czysto babska sprawa. Lubię również literaturę, ale nie romansidła, bo takowych nie cierpię. Lubię taką twardą literaturę, akcja, gdzie się coś dzieje. W telewizji oglądam głównie TVN24, ale jeżeli zdarzy mi się obejrzeć cos jeszcze, uwielbiam angielskie kryminały: długie, nudne i do końca nie wiadomo kto zabił. Uwielbiam je. Wtedy odpoczywam.

E-M: A jakaś forma aktywnego wypoczynku?

D.W: Aktywnie idę szybko do pracy i wracam. Nie uprawiam żadnego sportu. Jakoś tak od zawsze. Jeżeli jest taka sytuacja, że muszę, to i owszem. Pójdę na rajd, mogę pojechać na wycieczkę, nawet na rowerze (jeszcze pamiętam jak się jeździ) natomiast nie jest to mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu.

E-M: Według wielu osób, które Panią znają, jest Pani kobieta stylową, zawsze gustownie i stylowo ubraną. Skąd bierze się inspiracja?

D.W: Lubię. Podobają mi się różne rzeczy i często eksperymentuję z zakupem, ale jeśli się w danej rzeczy źle czuje to jej drugi raz nie założę. Natomiast mam takie swoje wypróbowane ubrania, w których czuję się najlepiej i najwygodniej i właściwie na każdą okazję.

E-M: I niewątpliwie kobieco.

D.W: Dziękuję.

E-M: A fryzjer, kosmetyczka?

D.W: Fryzjer - obcinam włosy. Całą resztę robię sama. Kosmetyczka- nie byłam nigdy. Jeżeli chodzi o fryzjera, to ciągle, od wielu lat ta sama osoba, która zna moje włosy i potrafi mi je obciąć tak, żebym była zadowolona.

E-M: Czy świętuje Pani dzień kobiet?

D.W: Tak, uwielbiam świadomość, że jest dzień kobiet. Kiedyś, za bardzo dawnych czasów, może to było śmieszne, ale bardzo sympatyczne, kiedy dostawało się tego przysłowiowego goździka, czy rajstopy lub jakiś kosmetyk. Ale to było bardzo sympatyczne. Nie mówię, że od razu trzeba świętować hucznie, jakieś gale czy akademie, ale w ten jeden jedyny dzień w roku niektórzy panowie powinni się uśmiechnąć do tej kobiety, którą mijają na ulicy. I to byłoby wystarczająco miłe. Raz miałam taką przygodę. Przesympatyczny przypadek, kiedy kilka lat temu wracałam z pracy jak zwykle późno i po ciemku, naprzeciwko mnie szedł pan, nie znam pana i wówczas tez nie znałam, taki był już dość mocno po świętowany i przeszedł koło mnie, odwrócił się i powiedział: Pani ma dzisiaj święto! I dał mi trzy frezje. Pijany bo pijany, ale kwiatki dostałam?

E-M: Gdyby ogłoszono referendum na temat świętowania dnia kobiet to byłaby Pani za?

D.W: Byłabym absolutnie za! Tak jak mówię, nie musi to być huczna forma, ale ten jeden dzień sympatyczny dla każdej kobiety, żeby się poczuła kobietą a nie robotnikiem domowym.

E-M: A poza kwiatkiem i uśmiechem, jak dochodzi do świętowania, to w gronie mieszanym czy babskim?

D.W: Jeżeli już jest taka sytuacja, że uda się pozbierać pewną grupę to zawsze są to sabaciki. Nie zdarza się to często, bo nie każdego dnia można sobie pozwolić na dłuższe świętowanie. Ale jeżeli wiem, że moje przyjaciółki mają czas wolny, to wtedy jest telefon i robimy sobie sabacik i bardzo sympatycznie spędzamy czas.

E-M: Wracając do pracy, czy na niwie zawodowej uważa Pani się za kobietę spełnioną czy może ma jeszcze jakieś cele, które chciałaby zrealizować?

D.W: Myślę, że mam jeszcze cele. Nie chciałabym jeszcze o tym mówić, żeby nie zapeszyć, ale mam. Pomimo tego, że sporo różnej wiedzy nabyłam pracując tutaj, a zaczynałam właściwie od zera, nie mając żadnego przygotowania, to jeszcze sporo rzeczy zostało do zrobienia i do nauczenia się. Mam nadzieję, że uda mi się. Nie wiem, czy w tym roku, ale mam jeszcze kilka pomysłów do realizacji.

E-M: Zaczynała Pani pracę w Izbie pod okiem Pana Glabiszewkiego?

D.W: Nie. Pan Glabiszewski zmarł w 1986 roku i tu na gospodarstwie została Pani Regina. Ona też była już schorowaną, wiekową kobietą, a ja w tym czasie byłam przykładową matką Polką, czyli wychowywałam moje najmłodsze dziecko, które jeszcze było w miarę małe i Pani Regina, która znała mnie od dziecka, zaproponowała mi pracę. Przyznaję, trochę po kumotersku to było, ale ona już nie miała siły sama tego ciągnąć, a mnie się pomysł bardzo spodobał. Zaczynałam pracę na pół etatu, tylko w Izbie Pamiątek, wtedy jeszcze Krzywa Wieża była przynależna do PTTK i nie można było na nią wchodzić. I tak pomalutku dobrnęłam do dzisiaj.

E-M: Czy czuje się Pani kobietą spełnioną?

D.W: W pewnym sensie tak. Może nie wszystko potoczyło się tak, jakbym chciała, jak kiedyś myślałam, że się potoczy, ale to co mam cieszy mnie.

E-M: Czy ma Pani jakieś życiowe motto? Jakąś dewizę na życie?

D.W: Życie mi powiedziało, że po każdej burzy przychodzi słońce.

E-M: Czy chciałaby Pani powiedzie coś kobietom, czytelniczkom E-M?

D.W: Tak. Chciałam powiedzieć, że każda kobieta powinna mieć odrobinę zdrowego egoizmu, dużą, ogromną dawkę optymizmu i wtedy życie będzie piękne!

E-M: Dziękuję bardzo za poświęcony nam czas. I składam Pani życzenia z okazji zbliżającego się naszego święta.

D.W: Dziękuję bardzo i wszystkim kobietom życzę pięknego dnia kobiet.

Beata Klita

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA