Express-Miejski.pl

Straż na sygnale - nasze akcje to nie tylko pożary

Alarm

Alarm fot.: Express-Miejski.pl

Zawód strażaka kojarzony jest zazwyczaj z gaszeniem pożarów. Niewątpliwe jest to jeden z elementów ich codziennej pracy. Jednak zawód ten na przestrzeni kilku lat bardzo się zmienił. Strażak jest dziś nie tylko specjalistą od gaszenia pożarów, ale także ratownikiem, który pomaga ludziom poszkodowanym w wypadkach oraz niekiedy ratuje z opresji koty, które nie potrafią spaść na cztery łapy z wysokiego drzewa.

Zawód strażaka kojarzony jest zazwyczaj z gaszeniem pożarów. Niewątpliwe jest to jeden z elementów ich codziennej pracy. Jednak zawód ten na przestrzeni kilku lat bardzo się zmienił. Strażak jest dziś nie tylko specjalistą od gaszenia pożarów, ale także ratownikiem, który pomaga ludziom poszkodowanym w wypadkach oraz niekiedy ratuje z opresji koty, które nie potrafią spaść na cztery łapy z wysokiego drzewa.

Zakres obowiązków strażaka tak naprawdę zależy od posiadanej specjalizacji. Nie każdy wie, że strażacy mogą udzielać pomocy w miejscach, które są trudnodostępne np. kominy, dachy itp. Jeśli zajdzie potrzeba interweniowania właśnie w takich przypadkach to pomocy udziela strażak wyspecjalizowany w technikach alpinistycznych. Strażak ze specjalizacją techniczną angażuje się w prace związane z usuwaniem skutków wypadków samochodowych i katastrof budowlanych. Strażak pomagający w czasie zagrożenia powodziowego lub zajmujący się wyciąganiem zatopionych aut lub poszukiwaniem osób pod wodą, specjalizuje się w ratownictwie wodnym. Z kolei specjalizacja chemiczno-ekologiczna umożliwia strażakom poradzenie sobie z zagrożeniami spowodowanymi przez niebezpieczne substancje chemiczne.

Poprosiliśmy strażaków z OSP Przyłęk i OSP Bardo o to, aby podzielili się z naszymi Czytelnikami wspomnieniami z najbardziej nietypowych akcji, w jakich mieli okazję brać udział:

Piotr Urbaniak z OSP Przyłęk:

Jedną z najbardziej nietypowych akcji, jaką zapamiętałem to była pomoc paralotniarce, która zawisła na szczycie wysokiego drzewa. Nasz działania polegały na dostarczeniu na miejsce akcji niezbędnego sprzętu, gdyż dojazd na miejsce możliwy był tylko lekkim samochodem terenowym. Zostaliśmy wezwani do pomocy strażakom z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Ząbkowicach Śląskich. Cała akcja zakończyła się sukcesem. Kobieta została bezpiecznie „sprowadzona” na ziemię. Akcja ta potwierdziła, że strażacy muszą dysponować specjalistycznym sprzętem, bo bez niego nie udałoby się przeprowadzić bezpiecznie akcji ratowniczej.

Innym razem nasza jednostka został wezwana do zdarzenia na krajowej 8. Na miejscu okazało się, że pojazd dostawczy zderzył się z…jeleniem. Pojazd został mocno uszkodzony. Zadaniem strażaków było zabezpieczenie miejsca zdarzenia oraz neutralizacja rozlanych płynów eksploatacyjnych z rozbitego pojazdu.

Sebastian Tracz z OSP Bardo:

Najmocniej utkwiła mi w pamięci akcja z 11 czerwca 2009 roku, kiedy to bus przewożący osoby z Barda do Ząbkowic zderzył się ze śmieciarką. Po dotarciu na miejsce okazało się, że w busie uwięzione są trzy osoby. Reszta osób wyszła o własnych silach. Oczywiście na miejscu były także karetki pogotowia. Aby wydostać z busa uwięzione osoby, musieliśmy użyć nożyc hydraulicznych. Osoby te miały liczne urazy, m.in. kończyn dolnych oraz obrażenia głowy. W busie znajdowała się trójka dzieci. Jedno na pewno zostało przetransportowane do szpitala we Wrocławiu.

Inna z kolei akcja dotyczyła pożaru budynku mieszkalnego w Laskówce. Po dojechaniu naszej jednostki na miejsce, okazało się, że ogień opanował cały budynek. Dom był już nie do odratowania. Niestety były także ofiary śmiertelne – w pożarze zginął jeden mężczyzna.

Następna akcja, którą mocno wspominam to wyjazd na pomoc mieszkańcom Rusinowic na Śląsku, którzy ucierpieli podczas trąby powietrznej. Do kataklizmu doszło w sierpniu 2008 roku. Na miejscu musieliśmy uporać się ze skutkami nawałnic, czyli powalonymi drzewami i ruinami zawalonych budynków.

Nietypowe przypadki zdarzały się także strażakom z ząbkowickiej jednostki. W maju 2010 roku uratowali gapowatego psa, który wpadł do… studni. Po przybyciu na miejsce okazało się, że strażacy będą musieli wyciągnąć z nieczynnej studni o głębokości 7 metrów ważącego ponad 60 kilogramów rottwailera. Aby go wydobyć, użyli drabiny nasadkowej i sprzętu ratownictwa wysokościowego. Pies z wypadku, a raczej ze studni wyszedł bez szwanku. Cały i zdrowy został przekazany właścicielce.

Natomiast w styczniu 2011 roku spotkała ich nie tyle nietypowa sytuacja, co bardzo wymagająca i stresująca. Otrzymali wówczas zgłoszenie o pożarze w piwnicy budynku wielorodzinnego przy ulicy Legnickiej w Ząbkowicach Śląskich. Okazało się, że trzeba ewakuować 48 osób. Działania ratowniczo-gaśnicze prowadziło 24 strażaków z 4 zastępów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Ze względu na duże zadymienie ratownicy musieli pracować w aparatach ochrony dróg oddechowych. Strażacy zastosowali tlenoterapię dla 5 osób. Po skończonej akcji gaszenia pożaru w piwnicy, strażacy pozwolili wrócić ewakuowanym osobom swoich mieszkań.

Okazuje się, że strażak może przeprowadzać akcje ratunkowe  w bardzo nietypowych miejscach. Wszystko zależy od sytuacji, w jakiej znalazł się poszkodowany. Każdy, kto marzy o pracy strażaka, musi liczyć się także z tym, że akcja ratownicza może mieć miejsce o każdej porze dnia i nocy. Niejednokrotnie w pracy strażaka może zdarzyć się, że niesienie pomocy innym wiązać się będzie z narażeniem własnego zdrowia i życia. I co najważniejsze – to strażak ponosi odpowiedzialność za bezpieczeństwo ratowanych osób.

 

Express-Miejski.pl / Anna Nalepa

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA